poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Zwariowane parkingi i francuskie jedzenie

Ostatni weekend minął nam szybko, ale spokojnie tzn. bez żadnych większych stresów. Z tego powodu, ze w dalszym ciagu nie mamy samochodu, nie planowaliśmy żadnych dalszych wycieczek albo wypadu na kajak. W sobotę chcieliśmy zrobić trochę rzeczy w domu i pojechać na zakupy spożywcze. Oczywiscie wszystkiego nie udało nam sie zrobić, ale przynajmniej większość :) I tak np. Dominik skosil pól trawnika... Tak tylko pół!! A dlaczego tylko pól? Bo nadzwyczajniej w świecie rozladowala sie bateria w kosiarce, a gościu zapomniał nam dać ladowarki - hahaha. No ale nie ma co ta najbardziej widoczna cześć z tarasu jest skoszona ;) 
Poza tym pomalowal deski juz z jednej i drugiej strony biała farba. Z tych desek ma powstać szafka na buty, która będzie stała przy wejściu do domu. A z tego względu, ze ta szafka ma tez pełnić funkcje ławki, planuje uszyć na nią poduszkę. Tylko ze jak narazie tomsa tylko plany, bo maszyna do szycia jest jeszcze we Frankfurcie, ale miejmy nadzieje, ze pewna sprawa zostanie rozwiązana na dniach i wtedy juz tylko będę czekać na paczkę z Niemiec :) w niedziele deski zostały oszlifowane i pewnie w następny weekend będzie kolej drugiego malowania. Sama za malowanie sie nie zabieram, bo mam zakaz od szefa ;) kto wie, ten wie dlaczego :)
Po południu znajomi pozyczyli nam samochód i wybraliśmy sie na zakupy. Staraliśmy sie zrobić juz na jakiś czas zapasy, bo w sumie dotej pory nie wiemy kiedy dostaniemy nasze auto. A ze nie mamy sklepów pod domem, zaopatrzylismy sie w pare przede wszystkim większych rzeczy. Ale zanim cokolwiek zdążyliśmy kupić, wkurzyli nas ludzie na parkingu. Wszędzie jeżdżą jak by chcieli a nie mogli, nawet po autostradzie, ale akurat na parkingach zawsze im sie spieszy!! No i tak właśnie szukając miejsca do parkowania, postanowiliśmy wjechać na pierwszy i w sumie ostatni poziom parkingu. Juz jesteśmy przy wjeździe a tu nagle widzimy żółta belke, która informuje ze wyższe samochody mogą mieć problem z wjechaniem. I kicha, bo akurat byliśmy busem. Najpierw sie zatrzymaliśmy i zastanawialiśmy czy wejdziemy. Potem chelismy wycofać, ale juz ktoś za nami stał i trabil!! A więc wyszłam zeby zobaczyć czy przyjedziemy czy nie, a tam zdążyły juz trzy samochody sie za nami ustawić no i oczywiscie wszyscy na klakson!! Babka za nami w aucie wymachuje rękoma... Normalnie chamstwo, zamiast pomoc to ci jeszcze dokopia. No i zeby to jeszcze nie wiadomo jak dlugo trwalo... Ale okazało sie ze sie zmiescimy wiec Dominik pojechał dalej i bylo po krzyku. Najlepsze było to jak sie okazało, ze ten parking wcale nie jest zadaszony... Ani metra dachu, nigdzie. Także nie wiem po co te belki na dole wisiały?? Pisząc ten wpis właśnie wpadło mi do głowy, ze muszę napisać post o kiwuskiej jeździe :) o tak następny post będzie właśnie o tym! W sam raz coś dla mojego taty ;)

W niedziele umowilismy sie na brunch z nasza była wspollokatorka. Betty odebrała nas z domu i pojechaliśmy na francuski targ. Było fajnie, dobre jedzenie i slodziutkie bułeczki na koniec. Ale oczywiscie drogo - tak jak wszystko co europejskie... Nigdy nie myślałam, ze kiedys wyląduje w kraju, w którym do tej pory znane produkty bedą takie drogie, takie delikatesy ;) korzystając z ładnej pogody pojechaliśmy po jedzeniu na plaże. Zrobiliśmy niezły spacerek wzdłuż wybrzeża. Pogoda była naprawdę super, aż nawet za gorąco, na to jak byłam ubrana. Wogole juz od jakiegoś czasu powietrze jest takie wiosenne, czyżby wiosna sie zbliżała? Popołudniu wybraliśmy sie jeszcze do outlet center na małe zakupki. Każdy z nas coś dla siebie znalazł, a więc zmęczeni po całym dniu chodzenia, ale uradowni wróciliśmy do domku.

2 komentarze:

  1. nooooo mysmy tez mieli kiedys problem z wjazdem busem na parking sklepowy uszkodzilismy nawet na dachu te czarne plastiki(nie wiem jak to sie nazywa-rezlingi)?pozdrawiamy,buziole

    OdpowiedzUsuń
  2. No ładnie, to wy tak po "polskiemu": jak sie nie da? My zrobimy tak, ze sie da - hahaha

    OdpowiedzUsuń