piątek, 26 lipca 2013

Europejskie delikatesy

Dzisiaj będzie trochę o jedzeniu. Do tej pory za dużo o tym nie pisałam, a więc chyba czas najwyższy. Zaczne moze od tego, ze juz od pewnego czasu bardzo tęsknię za niektórymi polskimi produktami. W Niemczech tego problemu nie było, bo zawsze można było pójść do polskiego sklepu albo rzeźnika i sobie coś fajnego kupić. A ze do Szwajcarii nie było daleko sprowadzalismy sobie przeróżne smakolyki nawet i do Zurichu. Niestety Nowa Zelandia jest juz za daleko :( jest co prawda jeden sklep, który ma pare polskich produktów, ale wybór jest ograniczony. Przede wszystkim maja mało wędlin, a twarog na pierogi jest jakiś dziwny. Tzn taki bardziej wodnisty niż znam i taki tez mi trochę wyszedł farsz, ale tak poza tym i tak były pyszne ;) a ze porcja była spora, czekała mnie na drugi dzień masowa produkcja. Na szczęście udało mi sie część zamrozic co uchronilo biedne pierozki od szybkiego wchloniecia. Bo Domino jak wrócił z pracy i zobaczył pierogi, których juz z pól roku nie jadł, zaczął skakać z radości, a apetyt miał taki, ze pewnie moja cała paru godzinna robota, zniknęłaby w kilka minut. No i tak w tęsknocie za trochę lepszym twarogiem, postanowiłam ze następny zrobię sama. Czekam teraz tylko na znajomych kiedy wrócą z wakacji, żeby sie dowiedzieć które mleko najlepiej sie do tego nadaje, bo oni juz co nieco wyprobowali. Poza tym sklepem można jeszcze złożyć zamówienie na polskie kiełbaski w domu polskim w Auckland. Wiem ze zbierają niby raz w miesiącu zamówienia i towar sprowadzają z Melbourne. Niestety jak ostatnim razem próbowałam coś zamówić to sie nie udało, a powodem była prawdopodobnie nie wystarczająca ilośc zamówień. Może poprostu muszę zacząć własna produkcje wędlin ;)
Tak przy okazji wędlin, to znalazłam na internecie niemieckiego rzeźnika. Sklep był nawet niedaleko od naszego poprzedniego mieszkania, może tak 10 min samochodem, ale jakoś te rzeczy u niego nie przypadły nam zbytnio do gustu. Miał przede wszystkim dużo białej kiełbasy, więc akurat mieliśmy co włożyć do zurku na Wielkanoc, ale wielka rewelka to nie była. I tak w sumie skonczylo sie na jednej wizycie. Aaa no i jakiś czas temu byliśmy z nasza była wspollokatorka na food market, gdzie można skosztować przeróżnych specjalności kulinarnych z rożnych kuchni swiata. Polskiego stoiska niestety nie było, ale znaleźliśmy niemiecka Bratwurst :D no i kiełbaska była pyszna, ale bułka... Taka typowo kiwuska, nie taka chrupiaca kajzerka, tylko coś białego i miękkiego... Zadziwił nas trochę dodatek do tej kiełbaski, bo była to podsmazana kiszona kapusta, no ale może tutejsi Niemcy tak jedzą. Próbowaliśmy tez trochę azjatyckich rzeczy, bo tego było najwiecej, zjedlismy tortille turecka z baranina, która była super, a na deser mieliśmy gofra z owocami i lodem waniliowym :) mniam! To był w sumie fajny wypad, który koniecznie musimy powtórzyć.

No ale wracajac do rzeczy, ktorych tutaj nie ma, a przynajmniej ktorych do tej pory nie znalazłam w żadnym sklepie to np. korzeń pietruszki i selera! Wszędzie sprzedają tylko seler naciowy i tak sie zastanawiam co oni robią z tymi korzeniami? Trochę lepiej jest z koperkiem, tzn. można go dostać, ale nie zawsze. Więc jak gdzieś juz go znajdę to robię zapasy i do zamrazalnika ;)

Z makaronem jest podobnie. Spaghetti jest w sumie w każdym sklepie, ale np. kokardki juz nie. Do rosołu tez nie znalazłam żadnego odpowiedniego makaronu, więc na początku robiłam z takimi malutkimi muszelkami... Ale tak mi to nie pasowało, ze zaczęłam sama robić makaron :D i muszę sie pochwalić, ze wychodzi dobry, tylko jeszcze trochę za gruby. Przydałaby sie taka specjalna maszynka do robienia ciasta tzn prasowania, bo narazie walkiem sie mecze no ale zobaczymy.

To może jeszcze słówko na temat pieczywa. Za dużo nie ma co tu pisać, bo pieczywo jest poprostu do bani... Najwiekszy wybór chleba tostowego jaki do tej pory widziałam, znajduje sie właśnie tutaj. A ze ja za takim chlebem nie przepadam, to poprostu mam pecha. Chleby w piekarni są przeróżne i z wyglądu nawet fajne, ale niestety wszystkie tej samej konsystencji... Ciapowate, miękkie... Gdzie ta chrupiaca skorka? Bardziej zbity środek? Przy takim pieczywie człowiek zaczyna tęsknić nawet za niemieckim pieczywem... Może sie krótko wytlumacze, ze pomimo juz tylu spędzonych za granica jestem fanka polskiej kuchni i polskiego pieczywa :D taki czep... Był pyszny!! Dlatego tez za każdym razem kiedy odwiedzalam Polskę uwielbialam chodzić na zakupy i do restauracji z polską tradycyjna kuchnia. Wracając do tematu ;) w tęsknocie za innym pieczywem postanowiliśmy, ze będziemy sami piec chleb. Problem był tylko taki na tym starym mieszkaniu, ze piekarnika był syfiasty i smierdzacy, a nam nie chciało sie go dla wszystkich czyścić. Pewnie za chwile i tak byłby upaprany, bo ktoś co chwile w nim rożne rzeczy piekl i oczywiscie nikt nie sprzatal. I tak wpadliśmy na pomysł kupna automatu do pieczenia chleba. Teraz mam w domu maszynkę i artisto piekarza, a jego chleb jest pyszny :D. Juz nawet nie trzeba jeździć do niemieckich piekarni, a są w Auckland dwie, jedna na północy a druga bliżej centrum, w których można dostać dobre pieczywo i wypieki. Widzieliśmy tez jakieś francuskie piekarnie, no ale żeby codziennie jeździć za chlebem nie wiadomo ile kilometrów...

Oczywiscie nie usycham tutaj tylko z tęsknoty, paru rzeczy brakuje, ale da sie przeżyć. Nie chciałabym żeby ktoś sobie pomyślał, ze tutaj nic nie ma i nam tu tylko zle. Korzystamy z czasu ktory tutaj mamy i próbujemy rożne nowe rzeczy. Bo co jak co, ale owoce, warzywa i w sumie mięso sa tutaj wspaniale. Mam na myśli jakość. Pomidory nawet te ze sklepu są dobre. Chociaż muszę sie przyznać, ze planujemy zasadzic swoje w ogródku, bo one tutaj dobrze rosną, dlatego tez dużo ludzi ma własne krzaczki :)

A co takiego jedzą nowo zelandczycy? W sumie takiej typowo tradycyjnej kuchni nie maja. Dużo jedzą z grilla, a szczegolnie latem. Wtedy to w chyba w każdy wieczór odpalaja swoje maszyny. No i oczywiscie fish and chips i burgery. Popularne są tez tutaj pie's, jako ciepła przekaska. To są takie ich paszteciki z przeróżnym nadzieniem, wielkości muffina, ale nie smażone tylko zapiekane. W sumie ja to bardzo lubię, można je dostać w każdej piekarni, nawet supermarkecie, jednak najlepsze są te z "własnego pieca", czyli jakiejś piekarni, która je sama piecze, a nie wkłada do piekarnika mrozonki. Wogole dużo maja tutaj take away, w czym tutejsi bardzo gustuja, w prawie każdej knajpie można sobie coś zamówić na wynos. Nie brakuje tez azjatyckiej kuchni i sklepów, ponieważ Azjatów jest tutaj bardzo dużo. Z maoryskiej kuchni, co mi teraz tak przychodzi na myśl, probowalismy słodkie ziemniaki, tak zwane kumara i yums. Są rożne gatunki, czerwone, pomarańczowe i złote. Można je gotować jak normalne ziemniaki, smazyc czy zapiekac. Yums wyglądają z kolei śmiesznie, jak czerwone szyszki. Ale są smaczne wystarczy wrzucić bez obierania do piekarnika, przyprawic a pod koniec pieczenia dodać miód z tartym imbirem.
Wogole chcieliśmy sie wybrać do jakiejs restauracji, zeby skosztować ich specjalności, ale uwaga... W Auckland wogole nie ma takiej knajpy. Tylko w specjalnych kurortach dla turystów można zjeść coś z ich kuchni. Aż dziwne ze do tej pory żaden maori nie wpadł na ten pomysł zeby otworzyć w mieście swoją restauracje...



niedziela, 14 lipca 2013

Witam ponownie :)

Hello witam ponownie w świecie internetu :) jestem ciekawa czy ktoś tu wogole jeszcze zagląda? A dlaczego tak długo nic nie pisałam... A więc dlatego, ze sie przeprowadziliśmy i nie mieliśmy internetu.

No i tak już od ponad miesiąca mieszkamy na nowym miejscu. Tym razem znaleźliśmy domek tylko dla nas. No może tak nie dokonca, bo dom jest duży i w sumie zastanawiamy sie nad wynajeciem jednej sypialni z łazienka, ale zobaczymy. Tym razem mieszkamy w południowej części Auckland, więc Dominik ma bliżej do pracy i już nie musi wstawać o 5:20, a po drugie to nie ma daleko, więc może jeździć rowerem. Niestety narazie czekamy na światła do roweru, które zamówił w sklepie internetowym jakieś dwa tygodnie temu i chyba jeszcze ze dwa tygodnie to zajmie... Welcome in New Zealand ;) i wtedy auto będzie do mojej dyspozycji :D 

Może jeszcze pare słów o mieszkaniu. Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy coś fajnego. Niestety trochę wiecej trzeba za to zapłacić, niż planowaliśmy, ale chałupa jest fajna i świeżo po remoncie. Mamy 3 sypialnie (w sumie to 2,5 bo ta trzecia jest taka mała na jednoosobowe łóżko, albo jako biuro), 2 łazienki, duża otwarta kuchnie z jadalnią i salonem. Jest tez garaż, taras i mały ogródek. Domek naprawdę robi wrażenie ;) tylko szkoda, ze to taki kiwuski standard... Nie chce narzekać, ale naprawdę jeżeli chodzi o budowę domów to w tym kraju nie robią tego najlepiej. Domy tzn te stare wogole nie są izolowane, czyli taki jak my mamy. Te nowsze, które zostały wybudowane w ciagu ostatnich może pięciu lat, według przepisów muszą już być izolowane, ale uwaga tylko dach i podłoga... Poza tym w oknach są przeważnie pojedyncze szyby ( do tej pory tylko takie okna widziałam), a więc nie dość ze zimą nieźle ciepło przez to przechodzi, to jeszcze słychać co sie dzieje na zewnątrz, prawie tak jak by okno było otwarte. U nas do tego są jeszcze stare drewniane ramy. Brak izolacji i pojedyncze szyby prowadzą do tego, ze zimą może być w domu naprawdę zimno - tak jak w jaskini. No ale spróbuj to powiedzieć prawdziwemu kiwusowi to uslyszysz, ze mieczaki z Europy muszą sie hartowac i najwyżej ubrać czapkę w domu - haha. Najlepszy na ten okres byłby kominek tylko ze po tym remoncie został u nas tylko komin na dachu, a w środku wszystko zabrali :( no i tak ze mamy w sumie tylko jeden grzejnik chodzimy z nim wszędzie. A żeby było smieszniej tak sobie zartujemy ze to nasz piesek :) trochę tez już zesmy sie naglowkowali co by tu zrobić, żeby jakoś ten dom ocieplic, ale coś czuje ze jeszcze miesiąc przezyjemy a na następna zimę poszukamy czegoś innego. No bo w sumie trochę głupio pakować kasę w nie swój dom. I to w sumie sporo kasy, bo takie rzeczy są tutaj drogie. Nawet takie ciężkie, grube zasłony są bardzo drogie (jeden z najpopularniejszych sposobów na ocieplenie okien), pewnie dlatego nam dali zamiast takich zasłon, tylko takie rolety panelowe pionowe, które są zazwyczaj w biurowcach. Oczywiscie musielibysmy jeszcze kupić karnisze i to w sumie sporo, bo okien mamy dużo. Co z jednej strony jest fajne, bo jest jasno w środku, ale z drugiej strony wiecej ciepła ucieka. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Co do minusów należy jeszcze zużycie prądu pora zimowa. No bo jak grzejniki są elektryczne to oczywiście jest większe zużycie prądu, a ten z kolei do najtańszych rzeczy tutaj nie należy. I tak rachunek za prąd może zdziwić :) my do tego jeszcze mamy elektryczny bojler na ciepłą wodę z którym tez sie wiąże pewna zabawna historia. A było to tak. Jak oglądaliśmy mieszkanie nie wpadliśmy na to żeby sprawdzić ciśnienie w kranie... Więc tym większe było nasze zdziwienie kiedy po przeprowadzce chcesz wsiąść prysznic a tu nic nie leci! Tzn nie tak dosłownie no bo coś leciało, ale to było tak słabe ciśnienie, ze zanim sie zmoczylo całe ciało to ta cześć która była już mokra zdążyła zmarznac! Jak sie okazało po telefonie do właściciela i wizycie hydraulika bojler był strasznie stary i do niczego. Trzeba wymienić. No i całe szczęście bez problemów właściciel nam go wymienił tylko ze musieliśmy ponad tydzień czekać. A więc Kasia jak chciała wymyć włosy to musiała sobie przygotować wodę w wiadrze :) za to teraz ciśnienie wody jest superanckie a następnym razem sprawdzimy ciśnienie wody podczas oglądania nowego mieszkania.